czwartek, 25 września 2014

Niekoniecznie

Ostatnio wrze w środowisku technologicznym. Czy naprawdę jest to takie ważne, jakie telefony są lepsze i która firma jakie udogodnienia proponuje? Wiemy wszyscy o co chodzi, ale wspomnę dla niezorientowanych, że chodzi mi o wojnę między Apple a pozostałymi producentami (w tym wypadku mówię o telefonach komórkowych, pozostałe gadżety to inna sprawa).
Nowy iPhone jest większy (choć nie miał być większy), aluminiowa obudowa wygina się (choć nie powinna!), ma dużo funkcji, które pojawiły się dużo wcześniej w innych firmach (hoho). NO I CO? Czy to naprawdę ma jakieś znaczenie, kto ma jaki telefon, jaki ma ta firma, a dlaczego jest taki podobny do tamtego? I czemu taki drogi, skoro prawie identyczny jak ten, co już był? Widocznie jest to dość ważne, bo gdzie nie spojrzeć, widać, jak bardzo ludzi bulwersuje pojawienie się nowego aparatu apple.
Ludzie zbyt wiele przykładają uwagi do tego, czym się otaczają, co mają, gdzie mają, ile mają, jakie mają. Ale po co mają? By porównywać się z innymi, wywyższać się lub wstydzić, chwalić i ukrywać. A czy to ma sens? Jak spadnie samsung to się rozjebie, iphone też, popłakać trzeba, ogłosić na fejsie i zbierać na kolejny. Jak można żyć bez smartfona, który jest popularny i drogi, i najlepszy, i najnowszy, i ma dużo wad, bo dopiero go wypuszczają i nie wiedzą, co będzie szwankować najbardziej. Bo przecież głupio mieć sagema, którego bateria wytrzyma 8,5 dnia, ale nie ma aparatu. Nie powiem, również mam smartfona, ale mam jakiego mam i co z tego, że koleżanka ma produkt jabłuszka, skoro i ja i ona jesteśmy zadowolone.
Przecież "bycie lepszym" znaczy "bycie lepszym od innych". Masz do dupy telefon odpadasz. Nie stać Cię na nowe ciuchy - odpadasz. Nie jadasz w drogich restauracjach i nie pijesz piwa za 10 złotych - BANG, odpadasz! Nie wyróżniasz się z tłumu, też odpadasz. Ludzie zwracają uwagę na oryginalnych, widocznych osobników. Łańcuch na szyję, rebooki do kolan, torba sygnowana Coco Chanel i zadbane włosy to wizytówka popularnej dziewczyny, chłopakom wystarczy hipsterski płaszczyk i wąskie spodnie, selfie iPhonem w centrum miasta i zdjęcie dzisiejszego deseru bez glutenu i z samych ekologicznych produktów. Szkoda, ze takich podobnych ludzi przybywa z dnia na dzień, kopie kopii i kopie kopii kopii, a tak naprawdę to niewielu z nich ma pomysł na siebie. Niekoniecznie trzeba rywalizować z innymi o "fajność", bądźmy sobą i szanujmy się wzajemnie.

-

Jeszcze przypomniał mi się incydent z ostatniego odcinka TopModel. Sesja przeciw złemu traktowaniu zwierząt, ochrony przed odbieraniem im futer, nie pamiętam. W każdym razie, Michał Piróg i Krupa poubierali modeli w sztuki mięsa (rękawy, pasy, kołczany prawilności, pelerynki) i postawili przed aparatem. W pewnym momencie Piróg zaczyna opieprzać jednego z chłopaków o PRZEDMIOTOWE TRAKTOWANIE MARTWEGO ZWIERZĘCIA. A czy to nie on jakieś 15 minut wcześniej nie machał kawałem świni i nie przewlekał przez niego sznurków, by zawiesić go na szyi biednego modela? Kto tu jest hipokrytą?

środa, 24 września 2014

Nieuprzejmie

TRAKTOWANIE LUDZI PRACUJĄCYCH W HANDLU I USŁUGACH

Kasjerzy. Ci to mają ogólnie przejebane. Wczoraj spotkałam się z sytuacją, że kobieta, na oko po czterdziestce, wylała na biedną kasjerkę w Tesco swoje wszystkie żale związane z kolejką na stoisku mięsnym, gdzie stała 15 minut, ponieważ nie było personelu, a potem stała w kolejce do kasy jakieś 5 minut, czyli straciła około 20 minut swojego życia na stanie i czekanie na obsługę. Niesamowicie smutne, co. Przecież w każdym punkcie usługowym znaleźć można darmowego terapeutę i zwierzyć się mu ze swoich problemów życiowych. Kuzynce zdechł piesek? Chleb podrożał? A może kwiatki na cmentarzu się nie przyjęły? Zawsze znajdzie się ktoś, kto w trakcie podliczania kosztu zakupów posłucha o problemach rodzinnych, mimowolnie lub dobrowolnie!
Sama pracowałam przez prawie 1,5 roku jako sprzedawczyni w salonie prasowym i doskonale wiem, co to znaczy nieuprzejmy klient. A to, a tamto, ile kosztuje batonik, a czemu ma pani takie drogie papieroski, a nie ma pani wkładów do zniczy? Gdzie jest toaleta, a czy tu jest bankomat? Jak to nie ma pani terminalu do kart? Nie ma pani krzyżówek? A który pornosek pani mi poleci? Dodatkowo, punkt w którym pracowałam znajdował się tuż obok przystanku autobusowego na który, nie bójmy się stwierdzenia, przyjeżdżały pojazdy zbierające ludzi z pobliskich wsi. I co? Jarmark w czwartki i w soboty, więc trzeba nakupić mięsa, chusteczek, papieru toaletowego i sucharków dla całej rodziny i ośmiu sąsiadek na jakieś 3,5 tygodnia, bo przecież od czwartku do soboty jest zbyt dużo czasu i wszystkie produkty zostaną zużyte. A gdzie najlepiej zostawić 4 duże reklamówki i koszyk wiklinowy kupiony po okazyjnej cenie na jarmarku od uprzejmych Słowaków, bo trzeba iść jeszcze po jedno mleko do Biedronki? A no w saloniku pod stojakiem na gazetki, bo przecież panienka miła to i zakupy na chwilkę przechowa, a jak się zostawi na dwie godzinki dłużej to się nic nie stanie! A jak się pomylę o 10 groszy przy wydawaniu, o nie, to nie można tak, no jak to sobie pani wyobraża?


Mam na myśli też tych wszystkich ludzi pełnych nienawiści wobec kelnerów, którzy muszą przynosić na salę te wszystkie nieudane, przesolone i przegotowane potrawy kucharzy z przerośniętymi ambicjami. O, dajmy na to, jak znana polska restauratorka Magda G. Zupa była za słona, mięso tak surowe, że jeszcze przed chwilą sobie chodziło, mrożonki i rozpadające się ziemniaczki. Ja wiem, jeśli coś nie pasuje, zawsze króluje zasada KLIENT NASZ PAN (czyli myśl przewodnia jednej z krótkometrażowych kreskówek o Kaczorze Donaldzie) i rzeczony klient ma prawo mieć pretensje. Ale w takich sytuacjach lepiej poprosić o managera sali bądź kucharza osobiście, nie kierować się pierwszym impulsem i wyżywać się na biednym kelnerze/biednej kelnerce.